sobota, 20 lipca 2013

Wspomnienie szóste

               Około godziny dziewiętnastej pod domem Bąkiewicza była już spora grupka siatkarzy z drugimi połówkami. Lub bez. Lub z połówkami, ale nie ich. Miałam przeczucie, że będzie wesoło. Oni zawsze potrafili wymyślić  różne dziwne odpały, więc trzeba mieć się na baczności. Co z tego, że miałam się ustatkować, znaleźć faceta i robotę, nie miałam czasu, gdy siatkarze robili imprezę. Tego nie można było przeoczyć.
                 Dwadzieścia minut później, już wszyscy znajdowaliśmy się w przestronnym salonie Michała. Sam gospodarz zniknął gdzieś, prawdopodobnie kupić jeszcze kilka trunków, póki jeszcze mógł porwadzić samochód. Pod jego nieobecność chłopaki już zaczynali pokazywać, co potrafili. Za laptopem zasiadł Michał Winiarski i zaczął puszczać hity sprzed kilku lat typu Makareny. Aleks i Kostek zaczęli podśpiewywać serbskie pieśni ludowe, co niekoniecznie im wychodziło, ale każdy im wybaczył. Paweł Woicki zaczął tańczyć tango z Mariuszem Wlazłym, który miał w zębach różę. Coraz bardziej przestawałam się wszystkiemu dziwić.
                  Po powrocie Michała ze sklepu z trzema flaszkami Finlandii malinowej, cytrynowej i wiśniowej, oraz dwoma zwykłej żołądkowej, impreza dopiero się rozkręciła. Marcin Możdżonek razem z Danielem Plińskim próbowali zabrać butelkę z piwem, jeszcze nie do końca opróżnioną, Winiarskiemu i zagrać nią w prawdę czy wyzwanie. Oczywiście, rozchlapali pół Warki na mnie i Łukasza, bo akurat znaleźli się w pobliżu naszej kanapy.
                    Miguel Falasca kręcił się z kąta w kąt, nagrywając wszystko. Nazajutrz miał wyjechać do ojczyzny, właśnie żegnał się ze Skrą Bełchatów. Po chwili rzucił kamerę w kąt i przyłączył się do robiących pociąg. Karol Kłos wylał na siebie pół soku pomarańczowego, twierdząc że  nie zaszkodzi mu trochę witaminy C. Za to Myszaty próbował wyciągnąć Anastazję do tańca. Blondynka jednak broniła się na tyle skutecznie, że dał za wygraną na pięć minut.
                      Łukasz pił już którąś kolejkę, ja męczyłam drugiego drinka. Nie chciało mi się wstawać z tej kanapy do tańca, ale niestety było to nieuniknione. Gdy po raz czwarty odmówiłam Karolowi, ten po prostu mnie zaciągnął na środek pokoju. Pół godziny później nogi wchodziły mi do dupy, bo jak już wstałam to musiałam zatańczyć z każdym, a Winiar puszczał same szybkie kawałki, za co dostanie kopa, jak tylko trochę odetchnę. Łukasz właśnie tańczył z Anastazją, gdy podeszłam do kanapy i się na nią walnęłam.
    - Istny dom wariatów – powiedziałam do Łukasza, patrząc jak Karol ganiał Plińskiego z wielkim kuflem zmieszanego piwa, soku malinowego, agrestowego, wiśniowego, malinowej Finlandii i herbaty, twierdząc że musi go ochrzcić, bo jest kotem.
    - Szkoda, że nie widziałaś co się dzieje, jak jest reprezentacja – uśmiechnął się Żygadło.

     To nie tak miało wyglądać, ale to jest jeden z serii: Pierdolę, nie poprawiam...
Do następnego :*

5 komentarzy:

  1. pierdol, nie poprawiaj, bo jest bardzo dobry :) wyobraziłam sobie tango Wlazłego z Woickim...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hołota. Że też Bąku odważył się udostępnić im swój dom. :) Ogólnie, to chciałabym taką imprezę, a co! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm mam wrażenie, że kiedyś zaczęłam :) Teraz nadrobiłam :)
    Łukasz zapija kłopoty w małżeństwie?
    Impreza u siatkarzy raczej nie może być nudna ;p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie rzeczy tylko z siatkarzami:)
    Co się dzieję z Łukaszem?

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż wydaje mi się, że czasami są takie odcinki, które nie wnoszą nic do fabuły, ale muszą być, bo inaczej się nie da. I to jest właśnie taki rozdział. Uśmiechałam się jak go czytałam, ponieważ chłopaki to banda dzieciaków i na następny dzień będą mieć mega kaca.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń