sobota, 12 października 2013

Wspomnienie czternaste



         Z letargu wyrwało mnie trzaśnięcie drzwiami. To Łukasz pędził na trening.  Zamknęłam za nim drzwi i zaczęłam się zastanawiać, czy nie popełniłam kolejnego błędu. Nie powinnam była tak szybko mu na to pozwolić Ubrałam się powoli i wyszłam z mieszkania.
           Postanowiłam pójść podenerwować Mysszatego na treningu. Zadzwoniłam po Anastazję i w kilkanaście minut znalazłyśmy się na hali. Oczywiście panował tam tradycyjnie typowy rozpierdolnik. Mój kuzyn biegał, a raczej uciekał z nakolannikami Wlazłego. Miguel i Serbowie śpiewali polskie kolędy. A Jacek sobie po prostu układał pasjansa. No, jeszcze może zrozumiałabym w komputerze. Ale nie. Na prawdziwych kartach rozwalony na środku boiska.
             Anastazja zabrała jedną z piłek z kosza i poszła sobie pograć z Kłosem w siatkówkę. Spoko, można ostatecznie i tak. Ja usiadłam na ławce, patrząc na tę zgraję dużych dzieci. Łukasz dosiadł się do mnie prawie natychmiast.
     - Musimy porozmawiać – powiedział bardzo poważnie.
     - Słucham.
     - Dobrze wiesz, że jeszcze mam żonę. I szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, czy tak naprawdę chcę tego rozwodu.
      - To po jaką choinkę odwalałeś tę całą szopkę? Żeby mnie przelecieć? – poczułam, jak do oczu napływały mi łzy.
      - Nie… to nie tak. Tu chodzi o to, że Agnieszka jest kobietą, którą kochałem… I chyba jeszcze nadal trochę kocham…
      - A Mirela jest kim? Kobietą, którą mogłeś przelecieć i tyle, tak?
      - Mirelka, proszę… 
      - Łukasz, ja rozumiem. Rozumiem, że kochasz Agnieszkę, że jesteście małżeństwem i w pełni rozumiem to, jak się czujesz. Ale powiedz mi jedno. Po chuja wafla w ogóle mi robiłeś nadzieję? – powiedziałam i popatrzyłam mu w oczy, które nie wyrażały nic.
       - Ja… ja…
       - Tak myślałam – prychnęłam i wyszłam z hali. Usiadłam na ławce przed budynkiem i zaczęłam płakać. Nie dlatego, że Łukasz ma żonę. Tylko dlatego, że zaczęłam się w nim zakochiwać. A teraz nie miałam na to najmniejszej ochoty.
               Tadzik i Myszaty pojawili się obok mnie bardzo szybko. Trening jeszcze trwał, ale mój kochany kuzyn z powodu kontuzji kolana, którą zrobił sobie właśnie tego dnia, wyszedł wcześniej. Oczywiście musiałam się tłumaczyć, dlaczego płaczę i o czym rozmawiałam z panem Żygadło. Radzik nie omieszkała mi wytknąć faktu, że z nim spałam.
                 Ugryzłam się w język, by rzec, że to nie ja podejrzewam u siebie ciążę, ale wolałam się z nią nie kłócić. 

Przepraszam za poślizg, szkoła zabiera mi cały czas, a jeszcze do tego kilka innych zajęć... 
Nastąpiła zmiana planów i przewiduję jeszcze dwa wspomnienia +epilog. Pozdrawiam 

7 komentarzy:

  1. Łukasz ty waflu jeden!!! Chwilę wcześniej wylazł ejej z łóżka, a teraz twierdzi, że chyba kocha żonę. No ręce mi opadły!

    OdpowiedzUsuń
  2. NO czegoś takiego to ja się nie spodziewałam po Łukaszu. Po jaką cholerę on zrobił jej nadzieje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. I że niby ja tak sobie wszystko w moich opowiadaniach komplikuję?
    Teraz to Łukasz na prawdę przesadził, no bo kto normalny się tak zachowuje. Skoro ma tą żonę, to niech się jej trzyma, a nie, że tak brzydko powiem, wykorzystuje dziewczyną, żeby się zaspokoić.
    Ludzie wariują...
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  5. czy Łukaszowi się we łbie poprzewracało?! Jeśli kocha swoją żonę, to po jaką cholerkę spał z Mirelą i dawał jej nadzieje na coś co nie może istnieć? Albo Żygadło zwariował.
    czekam na kolejny i proszę poinformuj mnie o nim ;)
    Pozdrawiam, Patrycja :*
    http://siatkarskie-something-beautiful.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ziomek ogarnij dupę, po co dziewczynie robiłeś w ogóle nadzieję?
    Szkoda, że to opowiadanie się już kończy;/
    pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć! Przepraszam za spam, ale prosiłaś, dlatego zapraszam Cię na Lot pierwszy! Czytasz+Komentujesz=Motywujesz, pamiętaj:)

    OdpowiedzUsuń